źródło zdjęcia : TVN Meteo.
Nazywam się Daniela
Werowska i mam 30 lat. Urodziłam się 19 maja 1970 roku w Wichrowym
Mieście. Jestem pracownikiem korporacji. Z wykształcenia jestem
filologiem. Cierpię na nerwicę i depresję. Uwielbiam sherry, kawę
i papierosy. Po Kraju podróżuję swoim niebieskim seicentem. Kraj
Lessów leży na południu Północnego Kraju. W Wielkim Mieście
zostawiłąm przyjaciół i rodzinę. Jestem protestantką. Jestem
też potomkinią lokalnej szlachty.
Do Werowa przybyłam
pierwszego lipca 2000 roku. Wiosna byłą niezwykle duszna i gorąca.
Wzięłam dwa miesiące bezpłatnego urlopu, żyję już i tak na
kredyt. Mam za sobą dwie próby samobójcze. Pierwszej dokonałam na
studiach, połykając siedem tabletek Afobamu. Na szczęście
wszystko zwymiotowałam. Drugiej próby dokonałam niedawno, nad Nową
Rzeką, tnąc się. Na szczęście przeżyłam. Trafiłam do Pani
Doktor i do bioenergoterapeuty. A to wszystko po nieudanej
psychoterapii, zachęcona do niej przez mojego brata, który sam jest
psychologiem. Rodzina moja , rodzice i brat zostali za Wielką Wodą.
Jestem sama jak palec. Przeszłam też ustawienia systemowe. Z nich
wynikało, że to Ja jestem kozłem ofiarnym.Trafiłam też do
bioenergoterapeuty, który powiedział, że przeżyłam, bo mam
mocnego Anioła Stróża. I że czeka mnie świetlista przyszłość.
Jednak zalecił on poszukiwanie specjalisty, któy trafi w lek.
Pani Doktor, do której
trafiłam, rozpoznała zaburzenia lękowo – depresyjne. Dostałam
Xanax i Seroxat. Jestem wrakiem człowieka. W korporacji mnie
prześladował Szef. Nienawidzi on zdaniem kolegów i koleżanek
inteligentnych ludzi. A pracuję w agencji reklamowej. Jestem
odludkiem. Po prostu, stronię od ludzi.
Piszę wiersze, co mi
pomaga. Jestem romantyczką. Uwielbiam patrzeć w nocne,
rozgwieżdżone Niebo. I w Księżyc. Piszę poezję. Nie mam
narzeczonego.
Werów leży na Południu
Kraju. Otoczony jest wspaniałymi wzgórzami pełnymi strumieni i
wąwozów. Jestem jednak Dzieckiem Nocy. Mój pierwszy sen z
dzieciństwa to obraz milionów Księżyców i mnóstwo rowerów
naokoło nich. Uwielbiam słuchać relaksującej muzyki. To podobno
podnosi poziom serotoniny. Jednak z cukru i soli zrezygnowałam
całkowicie.
Podobam się mężczyznom.
Mam piwne oczy po odległych przodkach i kasztanowe włosy, które
pod Słońce wydają się być czerwone. Jako dziewczynka cierpiałam
na zaburzenia odżywiania. Kiedy mam dobry okres tyję, kiedy
przeżywam lęki i łąpię doły – chudnę. W każdej pracy
podpadałąm szefom. Dążę do tego jednak, by być w pełni
niezależną kobietą.
Ukochany Werów to wioska na
szczycie któej stoi Dworek. Parter jest murowany, strych jest
drewniany. Został wzniesiony przed Potopem Szwedzkim, przez moją
Przodkinię, Ariankę, Adelajdę Pent. Adelajda była kobietą –
samoukiem. Byłą astronomem, zajmowała się astrologią też jak i
ziołolecznictwem. Korespondowała z najtęższymi głowami
zachodniej Europy. Zniknęła w tajemniczych okolicznościach,
zostawiając Męża i dwójkę dzieci.
Dworek był juz wielokrotnie
remontowany. Rodzice i Brat zza Wielkiej Wody przysyłali mnóstwo
pieniędzy na jego remont, akurat kiedy Ja byłam w Wielkim Mieście.
Dworkiem opiekuje się Pani Czyściocha, która uwielbia gotować,
sprzatać, prać oraz kocha jak Ja koty i psy. Dworek wielokrotnie
przewijał się w moich snach, na strychu jest Galeria Przodków.
Boję się tych portretów, łypią na mnie oczami. W dzieciństwie
często uciekałam do piwnicy, by przeżyć lato. Zaczęłąm nawet
pisać "Pamiętnik ze świata ciemności". Bo upały mnie
dobijały. A rok 2000 był wybitnie upalny.
Nad Krajem Lessów ścierają
się dwa klimaty: podzwrotnikowy, i polarny. Klimat mamy iście
szalony. Przepowiadacze Pogody ukuli nawet termin: żyjemy w Kraju o
umiarkowanym klimacie i o nieumiarkowanych wahaniach. Nie trzeba
wyjeżdżać za Granicę, by poczuć się jak na Południu Europy.
Zresztą boję się latania samolotami. Wszędzie przemieszczam się
swoim seicentem, albo busami lub autobusami.
A teraz kilka słów o
Adelajdzie Pent. Jak wspomniałam, była Arianką, przez co stała
nieco z boku swojej Rodziny. W annałąch dworku odkryłam, że
zbudowała lunetę wcześniej niż Galileusz. Była samoukiem. Reszta
jej familii była kalwińska. Z jej pamiętników pozostały
strzępki. Pisała po polsku i po łacinie. Dwa lata lektoratu łaciny
na filologii polskiej pozwolił mi na odczytanie tych urwanych
informacji. Kiedy nadeszła Kontreformacja, Adelajda ze szczytu
Pagórka obserowała z oddali płonące dworki innowierczej szlachty.
Prawdopodbnie uciekła na koniu na Południe, nie zostawiając
żadnego śladu.
Kraj Lessów to kraina
mlekiem i miodem płynąca. Pełno jest gorących, cudownych
źródełek. Pełno jest dzikiej przyrody. Kiedyś zachęcałąm
okolicznych Rolników, których pracę niezwykle szanuję, do
agroturystyki. Niektórzy posłuchali mej rady. Sama sobie organizuję
ten wypoczynek.
Panicznie boję się pająków
i innych owadów. Jednak dworek był od nich zupełnie czysty. Po
przyjeździe od razu zabrałam się za przemeblowanie parteru i
gruntowne porządki, a Pani Czyściosze dałam wolne.
Biorę garściami Afobam.
Palę papierosy . W weekendy piję sherry. Swoim zachowaniem i
histeriami spowodowałam, że wszyscy ode mnie uciekają. Także
panicznie boje się dentystów i lekarzy. Mam dwa miesiące, by
uporządkować swoje życie. W dzień śpię, żyję w nocy. W dzień
szczelnie zasłaniam żaluzje. Musiałam przerwać psychoanalizę bez
kozetki.
Żyję od świtu do
zmierzchu, od zmierzchu do świtu. W dodatku niedawno zmącił mój
spokój fakt, że odkryłam dzięki Internetowi swoje żydowskie
pochodzenie. Więc jestem Lessanką i Żydówką. Zresztą od dziecka
byłam inna. Co wmawiali mi wszyscy naokoło. Byłam kozłem
ofiarnym. Nienawidzę dużych miast. Nienawidzę Wichrowego Miasta
ani Miasta Wapieni. Lato spędzam w piwnicy, przynajmniej dnie, byle
jakoś funkcjonować. Kiedyś byłam histeryczką, teraz wszyscy dali
mi spokój. Nie mam żadnych powierników w realu, tylko same
znajomości internetowe.
Przeszłam ustawienia
systemowe. Widzę i czuję więcej. Ludzie ode mnie uciekali często,
bo czytam z nieświadomości zbiorowej. Kocham jak moja przodkini
astrologię, astromancję i wszystko co niezwykle. Parny rok 2000 to
rok nadziei. A mam mocnego Anioła Stróża. Ma na imie Marek. Często
widzę eklipsę Słońca i księżyca.
Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzięki !
UsuńCzekam zatem na dobre wieści. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wiolu !
UsuńBardzo zachęcający fragment. Oczywiście wierzę, że się uda. 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko ~!
UsuńChętnie przeczytałabym! :)
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce być może w formie elektronicznej Elu :)
UsuńOsobiście radziłabym spróbować szczęścia w innych wydawnictwach, gdzie nie trzeba dopłacać za wydanie książki.
OdpowiedzUsuńWezmę to pod uwagę Cyrysiu :)
UsuńTrzymam kciuki i życzę powodzenia! Brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie !
UsuńPrawie, że definicja nieszczęścia tu powstała.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
Usuń