środa, 13 maja 2020

Maja Lidia Kossakowska - Ruda sfora.

źródło zdjęcia : Lubimy Czytać.

Książkę pierwszy raz przeczytałem bodajże na starym blogu - Imperium Lektur 1. A dobra fantastyka jest zawsze w cenie. Książkę zakupiłem w Kolporterze, tuż za rogiem. Autorki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Snuje fantastyczną - i to fantastyczną przez duże F opowieść o losach kilkorga bohaterów, na dalekiej, mroźnej Syberii. Muszę przyznać, że sam uczyłem się języka rosyjskiego osiem lat - najpierw w szkole podstawowej od piątej klasy , a potem w liceum przez cztery lata. Nawet egzamin z języka obcego - zdawałem właśnie z rosyjskiego. Jak wspomniałem - na dobrej książce nic się nie traci. Marzyła mi się kiedyś nawet podróż koleją transsyberyjską. A "Ruda sfora" - no cóż - Autorka poraża swą znajomością realiów syberyjskiej mitologii.

To naznaczona rdzą zakrzepłej krwi, potężna nienawiścią i butą, maszyna do zabijania. Widmo skazanej na przegraną wojny z Rudą Sforą zawisło właśnie nad kosmosem Jakutów. Straceńczej misji poddać się muszą: młody szaman na gadającym koniu, pieśniarz - wojownik - ze szponem w sercu - harda półbogini i kościej  - tupilak - który miał być bardzo zły, ale nie umiał.

To naprawdę dobra opowieść, a na dobrej książce - jak wspomniałem - się nie traci. Książka wciąga od pierwszych stron. Na końcu mamy słowniczek mitologiczny. Zachęcam do lektury wszystkich Czytelników bloga.

poniedziałek, 11 maja 2020

Leon Leyson - Chłopiec z Listy Schindlera. Prawdziwa historia chłopca ocalałego z Holocaustu.

Chlopiec z listy Schindlera: Amazon.co.uk: Leon Leyson ... źródło zdjęcia Amazon .


Książkę tę zakupiłem w Kolporterze. Wciąga od pierwszych stron. Publikacja liczy 255 stron. Pamiętam 1993 - i rok, i wyświetlaną w moim mieście Listę Schindlera. Obozowej literatury nigdy dość.


" Leon Leyson (właściwie Lejb Lejzon) - miał tylko dziesięć lat, gdy Niemcy najechały na Polskę i musiał wraz z rodziną przenieść się do krakowskiego getta. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu - a także hartowi ducha - i sprytowi - udało mu się przetrwać sadystyczne praktyki nazistów - w tym demonicznego Amona Goetha - komendanta obozu w Płaszowie. Jednak w ostatecznym rozrachunku - to wspaniałomyślność i przebiegłość jednego człowieka - Oskara Schindlera  - uratowała życie Leona i jego rodziny. Schindler wpisał ich na listę pracowników swej fabryki - lista ta stałą się znana potem jako "Lista Schindlera".

To tyle z okładki. Książka jest wstrząsająca, I jedenaste przykazanie" "Nie zapominaj". Książkę pochłonąłem w ciągu dwóch dni. Serdecznie zachęcam do jej lektury przede wszystkim historyków, psychologów. 

niedziela, 3 maja 2020

Wielkie Oczekiwanie - Prolog - fragment wysłany do Axis Mundi.

Nazywam się Daniela Werowska i mam 30 lat. Urodziłam się 19 maja 1970 roku w Wichrowym Mieście. Jestem pracownikiem korporacji. Z wykształcenia jestem filologiem. Cierpię na nerwicę i depresję. Uwielbiam sherry, kawę i papierosy. Po Kraju podróżuję swoim niebieskim seicentem. Kraj Lessów leży na południu Północnego Kraju. W Wielkim Mieście zostawiłam przyjaciół i rodzinę. Podobnie jak za Wielką Wodą. Jestem protestantką. Jestem też potomkinią lokalnej szlachty.
Do Werowa przybyłam pierwszego lipca 2000 roku. Wiosna byłą niezwykle duszna i gorąca. Wzięłam dwa miesiące bezpłatnego urlopu, żyję już i tak na kredyt. Mam za sobą dwie próby samobójcze. Pierwszej dokonałam na studiach, połykając siedem tabletek Afobamu. Na szczęście wszystko zwymiotowałam. Drugiej próby dokonałam niedawno, nad Nową Rzeką. Na szczęście przeżyłam. Trafiłam do Pani Doktor i do bioenergoterapeuty. A to wszystko po nieudanej psychoterapii, zachęcona do niej przez mojego brata, który sam jest psychologiem. Rodzina moja , rodzice i brat zostali za Wielką Wodą. Jestem sama jak palec. Przeszłam też ustawienia systemowe. Z nich wynikało, że to Ja jestem kozłem ofiarnym.Trafiłam też do bioenergoterapeuty, który powiedział, że przeżyłam, bo mam mocnego Anioła Stróża. I że czeka mnie świetlista przyszłość. Jednak zalecił on poszukiwanie specjalisty, który trafi w lek.
Pani Doktor, do której trafiłam, rozpoznała zaburzenia lękowo – depresyjne. Dostałam Xanax i Seroxat. Jestem wrakiem człowieka. .Pracuję w agencji reklamowej. Jestem odludkiem. Po prostu, stronię od ludzi.
Piszę wiersze, co mi pomaga. Jestem romantyczką. Uwielbiam patrzeć w nocne, rozgwieżdżone Niebo. I w Księżyc. Piszę poezję. Nie mam narzeczonego.
Werów leży na Południu Kraju. Otoczony jest wspaniałymi wzgórzami pełnymi strumieni i wąwozów. Jestem jednak Dzieckiem Nocy. Mój pierwszy sen z dzieciństwa to obraz milionów Księżyców i mnóstwo rowerów naokoło nich. Uwielbiam słuchać relaksującej muzyki. To podobno podnosi poziom serotoniny. Jednak z cukru i soli zrezygnowałam całkowicie.
Podobam się mężczyznom. Mam piwne oczy po odległych przodkach i kasztanowe włosy, które pod Słońce wydają się być czerwone. Jako dziewczynka cierpiałam na zaburzenia odżywiania. Kiedy mam dobry okres tyję, kiedy przeżywam lęki i łapię doły – chudnę. W każdej pracy podpadałam szefom. Dążę do tego jednak, by być w pełni niezależną kobietą.
Ukochany Werów to wioska na szczycie której stoi Dworek. Parter jest murowany, strych jest drewniany. Został wzniesiony przed Potopem Szwedzkim, przez moją Przodkinię, Ariankę, Adelajdę Pent. Adelajda była kobietą – samoukiem. Byłą astronomem, zajmowała się astrologią też jak i ziołolecznictwem. Korespondowała z najtęższymi głowami zachodniej Europy. Zniknęła w tajemniczych okolicznościach, zostawiając Męża i dwójkę dzieci.
Dworek był już wielokrotnie remontowany. Rodzice i Brat zza Wielkiej Wody przysyłali mnóstwo pieniędzy na jego remont, akurat kiedy Ja byłam w Wielkim Mieście. Dworkiem opiekuje się Pani Czyściocha, która uwielbia gotować, sprzątać, prać oraz kocha jak Ja koty i psy. Dworek wielokrotnie przewijał się w moich snach, na strychu jest Galeria Przodków. Boję się tych portretów, łypią na mnie oczami. W dzieciństwie często uciekałam do piwnicy, by przeżyć lato. Zaczęłam nawet pisać "Pamiętnik ze świata ciemności". Bo upały mnie dobijały. A rok 2000 był wybitnie upalny.
Nad Krajem Lessów ścierają się dwa klimaty: podzwrotnikowy, i polarny. Klimat mamy iście szalony. Przepowiadacze Pogody ukuli nawet termin: żyjemy w Kraju o umiarkowanym klimacie i o nieumiarkowanych wahaniach. Nie trzeba wyjeżdżać za Granicę, by poczuć się jak na Południu Europy. Zresztą boję się latania samolotami. Wszędzie przemieszczam się swoim seicentem, albo busami lub autobusami.
A teraz kilka słów o Adelajdzie Pent. Jak wspomniałam, była Arianką, przez co stała nieco z boku swojej Rodziny. W annałach dworku odkryłam, że zbudowała lunetę wcześniej niż Galileusz. Była samoukiem. Reszta jej familii była kalwińska. Z jej pamiętników pozostały strzępki. Pisała po polsku i po łacinie. Dwa lata lektoratu łaciny na filologii polskiej pozwolił mi na odczytanie tych urwanych informacji. Kiedy nadeszła Kontreformacja, Adelajda ze szczytu Pagórka obserwowała z oddali płonące dworki innowierczej szlachty. Prawdopodobnie uciekła na koniu na Południe, nie zostawiając żadnego śladu.
Kraj Lessów to kraina mlekiem i miodem płynąca. Pełno jest gorących, cudownych źródełek. Pełno jest dzikiej przyrody. Kiedyś zachęcałam okolicznych Rolników, których pracę niezwykle szanuję, do agroturystyki. Niektórzy posłuchali mej rady. Sama sobie organizuję ten wypoczynek.
Panicznie boję się pająków i innych owadów. Jednak dworek był od nich zupełnie czysty. Po przyjeździe od razu zabrałam się za przemeblowanie parteru i gruntowne porządki, a Pani Czyściosze dałam wolne.
Biorę garściami Afobam. Palę papierosy . W weekendy piję sherry. Swoim zachowaniem i histeriami spowodowałam, że wszyscy ode mnie uciekają.  Mam dwa miesiące, by uporządkować swoje życie. W dzień śpię, żyję w nocy. W dzień szczelnie zasłaniam żaluzje. Musiałam przerwać psychoanalizę bez kozetki.
Żyję od świtu do zmierzchu, od zmierzchu do świtu. W dodatku niedawno zmącił mój spokój fakt, że odkryłam dzięki Internetowi swoje żydowskie pochodzenie. Więc jestem Lessanką i Żydówką. Zresztą od dziecka byłam inna. Co wmawiali mi wszyscy naokoło. Byłam kozłem ofiarnym. Nienawidzę dużych miast. Nienawidzę Wichrowego Miasta ani Miasta Wapieni. Lato spędzam w piwnicy, przynajmniej dnie, byle jakoś funkcjonować. Kiedyś byłam histeryczką, teraz wszyscy dali mi spokój. Nie mam żadnych powierników w realu, tylko same znajomości internetowe.
Przeszłam ustawienia systemowe. Widzę i czuję więcej. Ludzie ode mnie uciekali często, bo czytam z nieświadomości zbiorowej. Kocham jak moja przodkini astrologię, astromancję i wszystko co niezwykle. Parny rok 2000 to rok nadziei. A mam mocnego Anioła Stróża. Ma na imie Marek. Często widzę eklipsę Słońca i księżyca.