źródło zdjęcia: Antyradio.
Adelajda Pent. To moja odległa pra - przodkini. Była arianką i astronomem amatorem. Sama zarządzała dworkiem na Wzgórzu. Z oddali obserwowała płonące kalwińskie i ariańskie zbory. Pożoga wojenna ominęła jednak Werów. W salonie na parterze był jej autoportret. Wysoka, chuda, koścista, z zapadniętymi kościami policzkowymi, prawdopodobnie o piwnych oczach. Wszystko - jak to Arianie- rozdała mieszkańcom Werowa i okolicznych wiosek. Biegle posługiwała się łaciną i greką. Nawiązała kontakty z wieloma myślicielami z Zachodu Europy. Była też - tak jak i Ja - odludkiem. Co ciekawe - nie zachowały się żadne jej listy ani jej pamiętniki. W dolinie Nowej Rzeki - był maleńki domek, w którym mieszkał Joachim Ferrum - miejscowy alchemik i astrolog. Wspierała go hojnie, chociaż - jak to wszystkim Arianom - nie zależało jej na pieniądzach ani na żadnych wartościach materialnych. Lubiła go odwiedzać zwłaszcza latem. Dolina Nowej Rzeki działała na Adelajdę uspokajająco. Rodzina jej - bliższa i dalsza - była rozproszona. Nocami - zgodnie z miejscowymi legendami - zajmowała się astromancją - czyli wróżeniem z układu gwiazdozbiorów. Jak wspomniałam - miejscowa ludność stworzyła o prapraprababce wiele pięknych legend. Rok 1660. Bardzo niespokojne czasy. Za sobą miała cały majątek. Niewiele wiadomo o mężczyznach z jej życia- poza moim praprapradziadkiem Michałem, którego poślubiła około 1655 roku. Szybko owdowiała - zostając z dwójką dzieci - Marianną i Aliną. W Dolinie Nowej rzeki był także maleńki zborek ariański, w którym - co niedziela - gromadziła się ludność z okolicznych wiosek i Werowa. Kwestie religijne bowiem w tamtym czasie - nie były nikomu obojętne.
Miło patrzeć jak wspaniałe twórczo się rozwijasz. 😊
OdpowiedzUsuńdziękuję Agnieszko :)
Usuń