Książkę pochłonąłem w jedno popołudnie. Autorka jest psychologiem, a "Nie bój się życia" - książka jest zbiorem felietonów. Każdy z nas zmaga się z wieloma lękami, życiowymi lękami. Katarzyna Miller podaje przykłady ze swego życia oraz z życia swych pacjentów, co stanowi doskonałą ilustrację esejów.
I tak dowiadujemy się, że nie ma co się bać bezdzietności, nie ma co się bać własnych rodziców, nie ma co się bać samotności , starzenia się, świąt bez rodziny. Wszystko napisane jest ogromną swadą i poczuciem, naprawdę olbrzymim poczuciem humoru.
Tak już jest w naszym życiu, że od momentu narodzin jesteśmy uwikłani w systemy - najczęściej jest to nasz własny rodzinny system. Dużo do powiedzenia miałyby tutaj ustawienia rodzinne według Berta Hellingera - a z tymi stykamy się w każdej psychoterapii, chociażby na pierwszych spotkaniach, gdy przedstawiamy własny życiorys, i pokazując pamiątki rodzinne w postaci zdjęć na których jesteśmy i zdjęć innych ważnych dla nas osób.
Duch Hellingera jest mi osobiście bardzo bliski. Niektórzy te tak zwane ustawienia hellingerowskie uważają za sekciarstwo. Zderzyłem się w swoim życiu z psychoterapią, i wiem, że najgorsze są momenty, kiedy trzeba (?) - lub powinno się mówić o własnej seksualności.
Autorka to jednym słowem szczwany lis polskiej psychoterapii. Nie niańczy swoich pacjentów, lecz jasno wskazuje im drogę - także nam nie- pacjentom - a czytelnikom - drogę do pełni życia, drogę do pełnego uzyskania samoświadomości. Nakazuje także - tu ciekawostka - zderzać się ze śmiercią także małym dzieciom - utkwił mi felieton, w którym Katarzyna Miller swojej pacjentce zabrania wręcz uciekania od ukrywania śmierci ulubionego chomika swego synka, proponując pogrzeb zwierzątka.
Na lekturze na pewno nikt się nie zawiedzie. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz