Książkę przeczytałem jednym tchem. Opowiada ona o zimie stulecia, która nawiedziła Polskę na przełomie 1978/1979 roku.
Autor ma bardzo lekkie pióro, książka zaś wciąga od pierwszych stron. Właściwie jest to taki kolaż , reportaż zebrany ze wspomnień bardzo wielu osób. Najczęściej są cytowani ludzie z Warszawy i okolic, ale nie brak i wspomnień zwykłych ludzi z innych stron kraju.
Zima ta obnażyła słabość systemu komunistycznego późnej epoki Gierka, ale także - co niezwykle cenne - pokazuje olbrzymią solidarność ludzi, dotkniętych przez żywioł. A wszystko zaczęło się w sylwestrową noc 1978 roku. A zima zapowiadała się niezwykle łagodnie: jednak po deszczowym i ciepłym Bożym Narodzeniu 1978 roku nadszedł prawdziwy kataklizm. Nawet w samej Warszawie nie dało się przejść z jednej ulicy na drugą. Nie kursowały PKS-y, nie kursowały tramwaje. W wielu wypadkach należało przekopywać ulice, tworzyly się istne lodowe tunele.
Ja jestem rocznik '82, ale do lektury zachęcony zostałem dzięki wspomnieniom między innymi mojej pani od rosyjskiego ze szkoły podstawowej, oraz wspomnień rodziców, a także dzieki reportazom telewizyjnym , które kiedyś tam - gdzies tam widziałem w telewizji bądź slyszalem w radio.
Gorąco polecam, chociaż jest wiosna i schyłek Wielkanocy. Książka przeniesie Was w pełen przygód czas przelomu roku 1978/1979. Gorąco zachęcam do lektury !
W sumie raz na jakiś czas przy spotkaniach rodzinnych słyszę o takiej zimie, która sparaliżowała Polskę i chyba nawet szkoły nie pozamykali. Tak sobie myślę, że mogło chodzić o tą zimę, więc z ciekawości sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz Natalio!
UsuńSkoro zachęcasz.. ;))
OdpowiedzUsuńA ja oczywiście pamiętam tę zimę....
OdpowiedzUsuń